Playa del Risco – na jej ślad natrafiłam kilka dni przed wylotem na Lanzarote. Piaszczysta, otoczona klifami i – co najważniejsze – trudno dostępna. No, może nie aż tak trudno, ale dojście do niej wymaga wysiłku, którego 75% odwiedzających nie jest w stanie podjąć. Brzmi jak bajka? Zgadza się!

Początek szlaku: parking Las Rositas
Przewyższenie: 360 metrów
Długość: ok. 8 kilometrów
Czas: droga w dół zajmuje około 45 minut – 1 godziny, natomiast w górę: 1-1.5 godziny – w zależności od kondycji i, oczywiście, ilości przerw na fotografowanie 🙂 Czas spędzony na plaży zależy od indywidualnych preferencji.
Cień: brak. Koniecznie zabierzcie ze sobą zapas wody, krem z filtrem i nakrycie głowy.
Kąpiele: możliwe, a nawet wskazane! Kąpiel jest bezpieczna, woda jest płytka nawet kilkanaście metrów od brzegu, brak silnych prądów morskich.
Większość turystów odwiedzających Lanzarote plażę tę zobaczy jedynie z punktu widokowego Mirador del Risco, czyli małej, skalnej platformy znajdującej się na początku szlaku prowadzącego na Playa del Risco. Z daleka nie wygląda ona zbyt spektakularnie – ot, zwykła plaża położona u stóp klifu, kawałek piachu, żółta plama kontrastująca z oceanem. Zyskuje ona jednak przy bliższym poznaniu 🙂 Na tych, którzy zdecydują się na trekking w dół klifu, czeka jedna z najpiękniejszych plaż w Europie. I jest bardzo duża szansa, że tak jak my, będziecie mieli ją tylko dla siebie!
Musicie wiedzieć, że jedynym środkiem lokomocji, który pozwoli Wam dotrzeć na Playa del Risco od strony lądu, są…Wasze nogi. Tak – nie samochód, nie wyciąg, nie bryczka, ale tylko i wyłącznie Wasze nogi. Szlak Camino de los Gracioseros rozpoczyna się przy parkingu Las Rositas.
Jak już wspomniałam, szlak rozpoczyna się od punktu widokowego Mirador del Risco. Podziwiać stamtąd możemy nie tylko plażę Playa del Risco, ale przede wszystkim Archipelag Chinijo, czyli niezamieszkałe, położone na północ od Lanzarote wysepki: Alegranza, Montaña Clara, Roquel del Este, Roque del Oeste i jedyną zamieszkałą – La Graciosę wraz ze jej stolicą: Caleta del Sebo, a także turkusową cieśninę pomiędzy Lanzarote i La Graciosą, zwaną el Rio.
Droga w dół klifu jest dosyć wymagająca: przez większość czasu idziemy po podłożu wulkanicznym (pamiętającym ostatnią erupcję wulkanu La Corona), co powoduje, że dosyć łatwo osunąć się kilka centymetrów w dół podczas stawiania kolejnego kroku. Zakryte obuwie wysoce wskazane: nie muszą to koniecznie być buty trekkingowe, już zwykłe adidasy zrobią robotę, ale błagam, nie wybierajcie się tam w sandałach czy japonkach – o kontuzję nietrudno!
W drodze powrotnej nie musimy martwić się już o to, że osuniemy się w dół, problemem jest jednak przewyższenie, które musimy pokonać w palącym słońcu. Nie zrozumcie mnie źle: przejście szlaku nie wymaga nadludzkiego wysiłku, każdy człowiek o przeciętnej kondycji bez problemu podoła temu wyzwaniu, podczas podejścia może jednak pojawić się kilka kropel potu na Waszym czole. Rzućcie okiem na zdjęcia i sami zadecydujcie, czy plaża warta jest Waszego czasu i wysiłku!
Na sam koniec – zapraszam Was do obejrzenia filmiku z Playa del Risco, który pojawił się także na moim Instagramie. Niestety obraz jest silnie poruszony – podczas naszej wizyty na Lanzarote trafiliśmy bowiem na kalimę (zjawisko atmosferyczne charakteryzujące się silnym wiatrem, unoszącymi się w powietrzu drobinami piasku niesionymi wprost z Sahary i ograniczoną widocznością), dlatego przez cały wyjazd walczyliśmy z naprawdę silnymi podmuchami 🙂 Mimo wszystko zachęcam Was do zerknięcia na film – zobaczycie tam Playa del Risco w całej okazałości!
Chętnie posłucham, czy również Wam udało odwiedzić się tę piękną plażę na Lanzarote. Uważacie, że warta jest wysiłku, jaki trzeba włożyć, aby do niej dotrzeć?
256 komentarzy